Tak, jestę.
Znak to albo, że koniec kryzysu chyba. Lub albo to początek końca kryzysu jest. W każdym razie wiem, że słowo „koniec” i „kryzys” to jest to, co intuicyjnie odczuwam, poza tym odczuciem kompletnie odmurzdżonem bendąc.
I należy mi się wolne. Tak, nie mam siły, wolne chcę. Wolnego. Bo mi frustracja narasta i się aż boję się. Toteż- wolne sobie doradzam.
W kwestii muzycznej- wyzerowanym właściwie tak, jak odmurzdżon jestę. Czyli „kryzys” i „koniec”, bo muszę sobie zrobić wolne. Tak sobie myślę, tak sobie doradzam, wewnętrznie poniekąd.
W związku z powyższym zapraszam tu później.
PS. Może jutro? ;)
Reklamy
0 Responses to “odmurzdżon jestę”