„Na zlewa” to krok dalej niż „na leniucha”. To już total, global i zupełny olew tematu. Każdego blogera to spotka, albo już spotakało- teraz kolej na mnie. I nie do końca z mej winy- taki lajf.
Nawet się, słuchaj, nie przyłożyłem do obrobienia pliku z okładką, taki zlew!
Ale jedno bierz za pewnik- to zajbiste downtempo jest! Longe’owate takie, milusie. Jak lubisz takie klimata- ssij zip’a, nie wybrzydzaj! Bo sofasound to już chyba netlabel nieżywy, więc zaraz możesz stracić okazję, co ostatnio permanentne, jak zauważyłem.
PS. Niesencja 8 na horyzoncie. Damska taka; waginą piętnowana, rzec by można…
0 Odpowiedzi to “na zlewa cz.1”